Mam na imię Judyta... Chociaż znajomi mowią do mnie też
Kasia..Przyzwyczaiłam..się już do tego ,chociaż wynikają z tego śmieszne
sytuacje i małe nieporozumienia..:) Do stworzenia stronki dla rodziców dzieci
niesłyszacych przymierzałam się już dawno...Hmm..ale a to brakowało mi czasu...(praca,dom...i
takie różne codzienne obowiazki).. nie miałam pojęcia jak się za to zabrac...(sprawy
komputera są jak dotąd nie do opanowania)... Aż pojawił się Artur...ktoś
kto..zna sie na tych sprawach...duzo lepiej odemnie...zajął się stroną
techniczną ...:):) to jak wygląda ta stronka to jego zasługa....:) ja tylko
podsyłam mu ..materiały ... Jestem mamą 7-letniej Sandry ...ktora od urodzenia
niesłyszy...Chciałabym ...powiedzieć jak to było na początku.... się
Artur...ktoś kto..zna sie na tych sprawach...duzo lepiej odemnie...zajął się
stroną techniczną ...:):) to jak wygląda ta stronka to jego zasługa....:) ja
tylko podsyłam mu ..materiały ... Jestem mamą 7-letniej Sandry ...ktora od
urodzenia niesłyszy...Chciałabym ...powiedzieć jak to było na początku....Kiedy
Sandra skończyła siedem miesięcy zauważyłam ,że niereaguje na moje słowa ,dżwieki...(u
moich rodziców wisi stary zegar...który co godzinę biję bim-bam...wszystkie inne
dzieci były nim zafascynowane..tylko nie moje dziecko..)Przez głowę przemknęła
mi myśl ....moje dziecko nie słyszy?niemożliwe?...Długo walczyłam z tą
myślą..nie dopuszczałam jej do siebie...powtarzałam sobie "przecież to
niemozliwe ...u nas w rodzinie wszyscy słyszą....Poszłam do lekarza pierwszego
kontaktu..opowiedziałam
o swoim problemie...Pani doktor zrobiła jakies testy i stwierdziła ,że wszystko
jest w porzadku....Uff poczułam ulgę...i kamień spadł mi z serca...Wyszłam z
przychodni szczęsliwa i uspokojona..... Aż do czasu...(pamiętam to
zdarzenie)..wybrałam się z nią na festyn ...grała głosna muzyka...w pewnym
momencie zauważyłam ,że moje dziecko stoi pod...głosnikami..(człowiek normalnie
słyszący nie mógłby wytrzymać pod nimi nawet minuty) a Ona tam stała...jakby
nigdy nic...Patrzyłam na to z przerażeniem....Postanowiłam się udać do
specjalisty...hmm nie miałam pojęcia gdzie znajduje się ktoś(lekarz ),kto powie
mi jak naprawdę jest z moim dzieckiem....Trafiłam do ..Pani doktor..Masłowskiej...(lekarki
starej daty...) i ona pokierowała mnie ..pomogła dostać się do Katowic- Ochojca
na specjalistyczne badania..... Pojechałam tam z moim dzieckiem....jeszcze pełna
nadziei ,że wszystko bedzie w porzadku...że moje dziecko słyszy....Pierwsze
badanie pozbawiło mnie tych złudzeń.....pamiętam do dzisiaj słowa Pani Profesor
B. :'pani dziecko jest całkowicie gluche..,ale trzeba dla pewności powtorzyć
badania...." Znowu zapaliła się we mnie iskierka nadziei...Myślałam ...może się
pomylili ..aparat był zepsuty...Na drugie badanie szłam jak na ścięcie...ale
jeszcze niedopuszczałam do siebie myśli ,że moje dziecko niesłyszy...Po drugim
badaniu pozbyłam się złudzeń...to brzmiało jak wyrok:"niepomyliliśmy się....Sandra
jest dzieckiem głuchoniemym" Załozono...jej aparaty słuchowe...i rozpoczęła się
.....rehabilitacja....Mieszkam w małej miejscowosci..gdzie nie było jeszcze
wtedy...specjalistów...,ktorzy pomogliby mi zrozumieć..i prawidłowo ją
rehabilitować...Trafiłam przez przypadek do Katowic do Pani psycholog...,która
poradziła mi ,żebym przebadała moje dziecko w Warszawie w Instytucie Fizjologii
i Patologii Słuchu postanowiłam ,że tam pojadę ....Wstąpiły we mnie nowe
siły....i nadzieja ..(zaczęłam szukać informacji na temat implantu ślimakowego
..i jego zaletach..) Pomyślałam sobie to jest...szansa dla i jestmojej
córki...Kiedy tam pojechałam ..wszystko potoczyło sie błyskawicznie....zrobiono
jej "porządne badania" i zakwalifikowno ja do wszczepu implanta
ślimakowego....Pamiętam do dzisiaj jak sprawdzano ..jej czy nie ma ukszkodzonego
nerwu słuchowego...podłączyli jej taki zastepczy ..implant..moje dziecko po raz
pierwszy usłyszało dziwiek...do tej pory mam przed oczami jej buzię..i zdziwione
oczy.."co to jest?" nie chciała dać sobie tego sciągnąc..płakała a ja razem z
nią... Nadszedł dzień operacji...byłam tak zdenerwowana i niespokoja...ale
wierzyłam ,że wszystko bedzie dobrze.....i było.... i jest....do tej
pory..Sandra jest juz prawie cztery po operacji...Jest mądrą i rezolutną
dziwczynką...dużo mówi ...czasem troszke niezrozumiale...ale doskonale radzi
sobie w zyciu codziennym...bawi się z rówiesnikami..słyszącymi ...nie jest przez
nich odtrącana..Chociaz zdarzają się i przykre sytuacje w jej życiu...,ale jest
ich zdecydowanie mniej niz tych dobrych.. Zakładając tą stronkę ,chciałabym
dzielić sie z innymi rodzicami dzieci niesłyszacych...ich i moimi
problemami...radosciami
,smutkami..wymieniać doswiadczenia ..no i tak pogadać sobie...o wszystkim ..i o
niczym...